so never refuse an invitation, never resist the unfamiliar, never fail to be polite, and never outstay your welcome

2009-04-08 – 00:57

No to jestem w Brazylii. Oczywiście nie obyło się bez przygód. Podmiejski autobus na trasie Puerto Iguazu (Argentyna) – Foz do Iguaçu (Brazylia) zatrzymał się na granicy po stronie Argentyńskiej (gdzie dostałem pieczątkę, a nawet dwie z napisem SALIDA = wyjazd), nie zatrzymał się za to na granicy Brazylijskiej (bo ci mają wyjebane, a większość przejeżdżających, to i tak lokalesi albo turyści wjeżdżający tylko na jeden dzień żeby zobaczyć wodospad z drugiej strony). No to dojechałem (7km) zaczekinowałem się w hostelu i z powrotem na granicę tylko po to, żeby podbić sobie paszport pieczątką wjazdową, która może przydać się później. No ale luz, ot nieporozumienie, jakich co dzień w podróży doświadcza się wiele.

W każdym razie jestem w Brazylii. Przejechałem tylko jakieś 7 km, a mimo tego już widać zmiany. Inny język, waluta – oczywiste. Ale też inni ludzie (więcej ras, są biali-biali, czarni, a nawet azjaci). A w supermarkecie dużo więcej dziwnych owoców. Muszę się zatem opalić, ściąć fryzurę włóczykija (pielęgnowaną od czasu zgolenia na łyso) i mogę próbować wtopić się w ten kolorowy tłum.

Czasem czuję, że te wszystkie porozrzucane puzzle składają się do kupy, zaczynają pasować. Geografia, historia, języki, kultura, że zaczynam rozumieć coraz więcej zależności w tej globalnej wieży Babel.

A tymczasem znajoma dała znać o możliwości wynajęcia pokoju w mieszkaniu studenckim (lokalesi) pod Rio. Przemyśluję.

Never refuse an invitation? Never resist the unfamiliar?

Post a Comment