a jutro znów idziemy na całość, za to wszystko co się dawno nie udało, za dziewczyny, które kiedyś nas nie chciały, za marzenia, które w chmurach się rozwiały, za kolegów, których jeszcze paru nam zostało

2009-12-07 – 00:56

Skrzyżowały się moje drogi z Magdą i Przemkiem. Ciekawe doświadczenie, wirtualni znajomi, których ścieżkę śledzisz od wielu miesięcy nagle materializują się. I masz szansę porównąć autokreację z rzeczywistością, wirtualny charakter wyczytany spomiędzy tego co i jak chcą przekazać światu, kontra możliwość zasiedzenia przy jednym stole i zjedzenia kolacji w jednej z restauracji La Paz. Oczywiście Negrita też tam była.

la paz, xmas tree

Jak to jest wrócić do rutyny? Jak to jest znowu pracować?

Do rutyny? Każdy dzień jest nową przygodą. Pracować w firmie z 30 Boliwijczykami. Mieszkać z Niemką, jej chłopakiem Boliwijczykiem, Francuzką, Kolumbijczykiem. Chodzić z Gabichą na lunch’e do jej babci. Jestem daleko od rutyny.

Jak to jest mieszkać tutaj? Dlaczego nie na przykład w Azji? Jak bardzo można wtopić się w tę rzeczywistość? Przecież zawsze będziesz tu gringo.

Bo ja lubię Boliwię. Uwielbiam tę izolację od reszty świata (sprzyja temu położenie geograficzne). Uwielbiam, że zmiany tu zachodzą powoli. Że nie dotarł tu jeszcze ten bezwzględny kapitalizm. Że na ulicach widzisz co chwilę ludzi w tradycyjnych strojach, którzy nie chcą zamienić ich na najki i levisy. Że kraj jest tak bardzo wewnętrznie zróżnicowany kulturowo. Że każdy region, ba, niemal każda wioska, to inne stroje. Że języki Aymara i Keczua są wciąż silne. A ja w tym wszystkim jestem tylko “another kind of different”. I nikt nie zwraca na mnie jakoś szczególnie uwagi, nie gapi się, nie zaczepia. Dla wielu ludzi z miasta jestem porównywalnie egzotyczny jak cholity w kapeluszach i spódnicach. Dla cholit jestem porównywalnie egzotyczny jak dzieciaki z miasta w modnych ciuchach. Bo tu to wszystko się przeplata i przenika.

living room

Zacząłem wakacje. Życzyłem wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku. Ustawiłem out-of-office. I wyszedłem ze świadomością, że wracam dopiero za miesiąc. Niebywałe uczucie.

on my way, bolivia