¿Rendirme? ¡Que se rinda su abuela, carajo!

2010-03-24 – 00:05

Dziś w Boliwii obchodzony był Dzień Morza. Ale… zaraz, zaraz… przecież Boliwia dostępu do morza nie ma. I to od prawie 130 lat

Ale co tam. Na ulice wyległo wojsko w mundurach reprezentacyjnych z szabelkami (ale także ochraniające i pilnujące porządku oddziały w mundurach polowych z długą bronią). A wśród wojska najbardziej dziś istotne były oddziały marynarki w białych mundurach. I to całkiem liczne. Moje podejrzenie jest takie, że armia boliwijska ma atomowe łodzie podwodne poukrywane w głębinach jeziora Titikaka. I na razie nie mają za bardzo pomysłu jak przetransportować je do Pacyfiku.

Ale wracając do tematu, problem dostępu do morza dla Boliwijczyków to temat drażliwy. Wiadomo, co to za frajda żyć w kraju, gdzie plaży nie ma. Mnie, Gdynianinowi, tłumaczyć tego nie trzeba. Dlatego wciąż prowadzą rozmowy z Chile i proszą o zwrot terenów, których odzyskanie dałyby korytarz lądowy do Pacyfiku. Plaża ważna rzecz w końcu.

Mam to szczęście mieszkać w okolicy Placu Avaroa, nazwanego na cześć bohatera tamtych wojen. Więc wczoraj od 19stej i dziś od 7:30 rano dane mi było słuchać krzepiącego serce bicia bębnów i oglądać nieletnie uczennice wymachujące pałeczkami. Bo pod pomnikiem przemaszerować muszą wszyscy. Wojsko, orkiestra, szkoła. Kombatanci tamtych wojen na szczęście już nie.

Taka jest boliwijska rzeczywistość. Są pamiętliwi, lubią fiesty i defilady. I wcale im nie przeszkadza sparaliżowane miasto, zablokowane ulice, itp. Bo przecież plaża musi być!