Ambasada Polski w Boliwii

2010-06-27 – 22:39

[La Paz, Bolivia]

A jeśli nie ambasada, to co najmniej Polski Klub Podróżnika w La Paz mi tu powstał.

Ambasada Polski w Boliwii

Ambasada Polski w Boliwii

Ambasada Polski w Boliwii

Ambasada Polski w Boliwii

Ambasada Polski w Boliwii

Ambasada Polski w Boliwii

Ambasada Polski w Boliwii

Ambasada Polski w Boliwii

Zawitali do La Paz kolejni podróżnicy. A każdy z nich wiezie inną historię, inną drogę, która go tu zawiodła. Jechali tu przez stepy Mongoli, poprzez ryżane tarasy w Chinach, wyspy Indonezji, spalony słońcem Czarny Ląd, Atlantyk i Pacyfik, Krainę Kangurów, Karaibskie tropiki. Czasem autostopem, czasem na motorach, czasem boso po piasku, czasem z osiołkiem. Dotarli tu, do La Paz, do którego niemal każda droga jest trudna. I postanowili na chwilę po prostu odpocząć.

W ostatnich dwóch tygodniach takich podróżników w La Paz pojawiło się prawie dziesięcioro. Karina i Marcin, dla których kochać, to patrzeć w tym samym kierunku. Iza i Kamil, co z Singapuru jadą na motorach do Polski, niezupełnie najkrótszą trasą . Bartek i Marta, którzy na motorach jadą byle dalej. Kubuś, młodziak co poznał już w Kolumbii Wujka Filipa, a teraz jego Grand Tour zagnało go do Boliwii. A także Karol, co po dwóch miesiącach w drodze stiwerdził, że jednak nie dla niego takie ciągłe przemieszczanie się, znalazł pracę w barze i postanowił się osiedlić na dwa miesiące. Poza tym wolontariuszka Ola i sąsiad Radek. I jeszcze inni, co to bloga nie mają i też żyją.

Na pierwszy ogień oczywiście poszły pierogi. Sprawdzona reguła mówi, najlepszym sposobem na integrację Polaków którzy są ponad 10.000 km od kraju jest wspólne ugniatanie i gotowanie pierogów. I znowu się udało.

Różni ludzie, w różnym wieku, którzy w niejednym miejscu byli i niejedno widzieli. I ta nić porozumienia. Zainteresowanie drugim człowiekiem i Jego Drogą. Bez jakiejś próby współzawodnictwa, przechwalania. Zrozumienie, że ta Droga to rzecz bardzo indywidualna i intymna. I każdy jest w niej z innych powodów, z inną wizją, celami. Co innego sprawia radość, co innego jest wyzwaniem. Ciekawe rozmowy ludzi, którzy starają się mieć ciekawe życie.

I znowu miałem okazję porównać blogową autokreację z ludźmi, ich spalonymi słońcem twarzami, gestami, zmęczeniem, zamyśleniem, zmarszczkami, uśmiechami.

Rozmawiamy. O miejscach, przygodach, ludziach. O zdeptanych wulkanach i szczytach. O festiwalach gdzieś w Amazonii. O Ayahuascowych wizjach. O jachtach, co za darmo mogą przewieźć cię przez ocean. O sympatycznych przemytnikach. O lewych prawkach na motor i łapkówkach wręczanych na granicy. O podróżach pod eskortą policji. O kilometrach przebytych w kurzu. O napotkanych gdzieś w innej części świata wspólnych znajomych.

Wspominamy… Nowaka, Kingę, Kapuścińskiego… Mówimy o tym czy jest sens podążać cudzymi śladami, czy może lepiej wydeptać swój.

Ale tak naprawdę te rozmowy są o celu i sposobie. Alternatywnym postrzeganiu świata. O tym co gna do przodu. O tułaczce bez domu, lodówki, pralki. I o tym, co dostaje się w zamian.

=====

A tymczasem ja przygotowuję się do przeprowadzki do nowego mieszkania. Naszego. Do zakupu lodówki, kuchenki, byćmoże pralki, a może nawet telewizora. Przed nami nowa przygoda.