wybory, których nie było

2011-10-16 – 22:02

Sklepy przestały sprzedawać alkohol już w piątek. W niedzielę od północy zabroniono ruchu pojazdów na ulicach. Miasto było ciche. Na naszym boliwijskim Manhattanie słychać było śpiew ptaków. Ulicami zaczeli rządzić przechodnie i rowerzyści.

Wybory w Boliwii, to poważna sprawa. W daną niedzielę masz tylko zagłosować i siedzieć w domu, ewentualnie pójść na spacer. Wcześniej musisz się zarejestrować w punkcie rejestracji ludności, gdzie uaktualniane są twoje dane osobowe, w tym odciski palców. Dostajesz też karnecik ze zdjęciem na potrzeby głosowania. Ten karnecik jest bardzo ważny, bo potem przez kilka miesięcy będą cię o niego prosić jak będziesz chciał wykonać jakąś operację w banku albo polecieć samolotem.

Nasz prezydent sobie nagrabił ostatnio. Do najważnejszych fuck-upów rządu z ostatnich tygodni należy użycie siły przez policję przeciw maszerującej na La Paz rdzennej ludności, która stanęła w obronie Parku Narodowego. Dlatego te średnio istotne wybory (do sądu najwyższego) przerodziły się w sposób na pokazanie rządzącym środkowego palca. Namawiano do oddawania głosów nieważnych. Pierwsze sondaże mówią o ponad 50% takich głosów.

My też oddaliśmy głos nieważny.

Bo w życiu trzeba wiedzieć kiedy powiedzieć BASTA!