pierdolę, nie wysiadam, czyli the time i saved the world again

2008-10-13 – 16:22

[Pingyao, China]

Autobus zatrzymał się, piąta rano, ciemno, mówią nam, żeby wysiadać. Wychodzimy, rozglądamy się, nie wygląda jak miasto. Wygląda jak zjazd z autostrady. Jedna taksówka. Ile? You’re crazy! Otworzone luki bagażowe, i czekają na nas, aż się zabierzemy, by reszta śpiochów (autobus sypialny) mogła pojechać dalej. Gołąbki zakręcone, Tomski zaspany. O nie. Nie damy się tu wysadzić. Najpierw po angielsku, a potem już po polsku (i tak nie było zrozumienia) coraz głośniej negocjuję (drąc się i gestykulując) dalszą podwózkę. Zadziałało – autobus podwiózł nas dalej. A hasłem wieczoru było “pierdolę, nie wysiadam”.

Na taksówkarza, który wiózł nas do hotelu też profilaktycznie nakrzyczeliśmy, ale tu starczyło nam fantazji tylko na: kto wygra mecz? arka gdynia!

Nie litujcie się nad Chińczykami, oni tak się porozumiewają – wrzaskiem. Oj, Chiny dały mi wystarczająco w kość i takie numery, to już pestka.

  1. 5 Responses to “pierdolę, nie wysiadam, czyli the time i saved the world again”

  2. znam to uczucie z indonezji. dokąd teraz?

    By inez on Oct 14, 2008

  3. my way :-)

    By Szymon on Oct 15, 2008

  4. zjdecia jak zwykle swietne. juz sie nie moge doczekac zeby zobaczyc te wszystkie miejsca :)

    By magda on Oct 16, 2008

  5. obviously ;]

    By inez on Oct 17, 2008

  6. notak .. Chiny .. ach ta piekna bariera jezykowa :-)

    pozdr

    By robb on Nov 5, 2008

Post a Comment