Archive for October, 2010

potem chcę wstać o jedenastej i iść do sklepu po bułki i pasztet nie chcę chodzić do pracy to śmieszne bo w sumie to nikt nie chce

Friday, October 29th, 2010

gg

Minął rok, w paszporcie nowa wiza
Taki był mój cel, to jasno chyba widać
Cena wysoka została zapłacona
Rok mojego życia gdzieś za biurkiem… skonał

Nie był bym sobą bez mojego buntu
Ja się wyrwę z tego, tak jak panda kung-fu
Głowa w dół, gdy lecą pociski
Koniec tego tunelu, jest już chyba bliski

Wyjdę z tej roboty i pier….ę drzwiami
Zostawię za sobą ładunku dynamit
I cóż z tego, że nie będą płacić
Staram się omijać ten na kasę nacisk

Mam swą wizję i to jej się trzymam
Pilnuję żeby z marzeń nikt mnie nie odymał
Gram taktycznie, a nie strategicznie
Każdy dzień chcę spędzać epicznie

Taka dzisiaj jest moja taktyka
Cumy odciąć, gdy pomysł zamiga
Radykalnie i ostro po bandzie
Znowu czuję się jak w jednoosobowej bandzie

Nienormalny ale w dobrym sensie
Gdzieś na ostrym w życiu swym zakręcie
Ale ty jeśli myślisz, że jesteś za stary
To przynajmniej nowe kup se okulary

jm

Sunday, October 24th, 2010

Coroico, 08-2010

Wywiad w drodze – Maniek, Dorotka, Maksio i Naleśnik

Friday, October 15th, 2010

W dzisiejszym odcinku ‘Wywiadu w drodze’ zapraszam na wywiad z kolejną parką z dzieckiem. Czyli kolejny dowód na to, że da się, a dziecko to nie jest wystarczająca wymówka, przeciwko podróżowaniu.

1. Trzy kraje bez których nie wyobrażasz sobie podróżowania

Po pierwsze doświadczenie, które mamy jest bardzo niewielkie. Kilka krótkich wypadow (Karaiby, Cape Verde itp) oraz nasze 112 dni podróży po Azji Południowo Wschodniej to równocześnie dużo i mało… zależy jak na to spojrzeć.
Na pewno nie wyobrażamy sobie podróżowania bez Indonezji. Na Sumatrze byliśmy tylko chwilę, pod sam koniec, lecz zostaliśmy zaczarowani. Wspaniali ludzie, otwarci, uśmiechnięci, zawsze pomocni, tacy bezinteresowni. Mieliśmy ledwie ponad tydzień na zwiedzenie północy Sumatry. Niesamowite miejsce, pozostał ogromny niedosyt. Na pewno tam wrócimy, niekoniecznie na Sumatrę, ale na pewno do Indonezji.
Drugi kraj to Tajlandia. Wystarczy wybrać się tam gdzie nie ma faranga a można doświadczyć dużo więcej. Nie zamknę tego w słowach. Ten kraj trzeba poczuć. Ja za każdym razem, gdy słucham tajskiej muzyki mam łzy w oczach…
Miały być trzy kraje, ale poprzestanę na dwóch. Za mało widzieliśmy. Za kilka lat będziemy widzieć więcej. Jeszcze sporo innych krain przed nami… Wszędzie można znaleźć piękno, więc odpowiedź na to pytanie jest dla nas chyba niemożliwa.

2. Co jest dla ciebie najważniejsze w podróżowaniu?
Podróżowanie to dla nas stan ducha, teraz to wiemy. A co jest najważniejsze? Na pewno towarzystwo. Najwspanialszy widok na świecie staje się piękny gdy oglądamy go wspólnie z tymi, których kochamy. Wszystko smakuje lepiej. Radość jest większa a smutki mniejsze.
Podróżując staramy się omijać bardzo turystyczne miejsca, czasem jednak warto zobaczyć coś co jest słynne na cały świat. Jednak lubimy zejść z utartej ścieżki, zobaczyć co jest trochę dalej. Ważny dla nas jest kontakt z tambylcami. Uwielbiamy pędzić przed siebie na motorku (ach to poczucie wolności!), zatrzymać się w przydrożnym barze. Pobyć z ludźmi, poobserwować, porozmawiać.
Lubimy mieć swoje zdanie i swój pomysł na miejsca, które odwiedzimy. Jednak potrafimy czerpać od innych inspiracje („patrz kochanie jak tam pięknie, musimy tam pojechać!”).
Przyznam się bez bicia, mamy fetysz – na naszej trasie musi być gdzieś biały piasek, palmy i nieruchoma tafla ciepłej wody. I jeszcze „kororowe rybki” na wyciągnięcie ręki. Chociaż szczerze mówiąc po jakimś czasie spędzonym w takim raju z wielką chęcią zakładamy nasze profesjonalne obuwie typu trampers i ruszamy zdobywać okoliczne szczyty. Bo nam nie może się zbytnio nudzić.
I jeszcze jedno… ten specyficzny stan umysłu, który pojawia się podczas jazdy przed siebie, tak po prostu, czymkolwiek, a oczy wpatrzone gdzieś daleko w przestrzeń – zrozumie ten kto zrozumie…

3. Jak długo się przygotowywałeś przed wyprawą?
Generalnie my wszystko robimy od dupy strony, znaczy się nie w tej kolejności co trzeba. Nam wystarczy impuls, a potem oboje się nakręcamy. Zaczęliśmy od pomysłu, że w Anglii nic nas nie trzyma, że możemy mieszkać gdzie tylko nam się zamarzy… Prawie rok zbieraliśmy kase. Kupiliśmy bilet w jedną stronę i jazda. Nie było żadnego planu, tylko lekki zarys oraz trzy lokalne przeloty wykupione w AirAsia. Olaliśmy tzw. research a całość klarowała się po drodze.

4. Co cie wkurwia?
Ostatnio bardzo niewiele, ale jednak troche rzeczy działa mi na nerwy, ale najbardziej moja własna głupota. Przeze mnie, przez wyłączoną funkcję myślenia okradziono nas. Podobno uczymy się na błędach, lecz wyłącznie swoich, i to boleśnie. W naszej podróży mieliśmy chyba więcej szczęścia niż rozumu.
Dawniej byliśmy bardzo spięci, trzy lata temu w Tajlandii oburzaliśmy się: jak to można NAS tak traktować, przecież MY zapłaciliśmy dużo pieniędzy za bilet i MY mamy wakacje. Cóż, bardzo roszczeniowa postawa typowego białasa na wakacjach.
A jak było teraz? Śmieszyła nas podróż z Koh Phangan na Phuket ośmioma(!) środkami transportu, przesadzali nas niczym bydło a my tylko z uśmiechem obserwowaliśmy zastaną rzeczywistość. Albo jadąc do Medan busem niczym dla krasnoludków spędziliśmy cztery godziny w totalnie niekomfortowych pozach, Dorotka w ciąży z Maksiem śpiącym na niej okrakiem a ja z kolanami na ukos i pod brodą i jakąś rurą pomiedzy nogami… zamiast się martwić, cieszyliśmy się z miejsca siedzącego, bo nie każdy je miał:)
Nie lubimy też depresanto-malkontento-zazdrośników.

5. Za czym tęsknisz najbardziej?
Chyba za niczym… Wszystko co mamy to siebie nawzajem. Nasza rodzina stanowi pewną dopełnioną całość. Więc za rodziną nie tęsknię. Od kilku lat mieszkamy poza granicami Polski, więc gdy gdzieś jedziemy nie ma żadnych pożegnań.
Po trzech miesiącach w Azji zabrakło nam trochę polskiego jadła, lecz myślę, ze sprawę dałoby się jakoś rozwiązać, typu poszukiwanie śledzi czy kiszonych ogórków. Ale to nie była jakaś znowu wielka kwestia.
Tęskno nam też było do… polskości, żeby pogadać po polsku z kimś innym niż ze sobą nawzajem. Tygodniowi turyści nie rozumieli nas a nam głupio było się narzucać.

Ciąg dalszy na ichnim blogu.

A u mnie tymczasem przyjechał Naleśnik w odwiedziny, spadł śnieg i spaliło się pół instalacji elektrycznej w mieszkaniu. Nie ma letko. Więc zamiast zdjęcia Mańków, Dorotek i Maksów wrzucam zdjęcia z środowego poranka, kiedy to odbierałem Naleśnika z lotniska, a świat był biały (na szczęście nie w mojej Dolinie Szczęśliwości).

nie ma drugiego takiego miasta na świecie

a przede wszystkim wakacji

Sunday, October 10th, 2010

wakacje

wakacje

wakacje

wakacje
[Coroico, Bolivia, sierpień’2010]

Wakacje są bez sensu.

Wywiad w drodze – Goniący za szczęściem: Marta, Renata i Mariusz

Wednesday, October 6th, 2010

Gdyby wszystko było inaczej, gdyby było odwrotnie, to może ochajtałbym się gdzieś w okolicach 25-tego roku życia tak jak większość z was. Może miałbym kilkuletnie dziecko. Inaczej patrzyłbym na świat, czym innym się martwił, inaczej planował.

Gdyby moi rodzice jak byłem dzieckiem nie wozili mnie na wyprawy najpierw żółtą Syrenką Bosto, a potem kolejnymi maluchami, to pewnie nie miałbym tego zamiłowania do gapienia się przez okno na zmieniający się krajobraz. Gdyby nie kolorowe szkiełka, które znajdowałem w rzeczce przy hutach koło Szklarskiej Poręby, byćmoże nie wierzyłbym teraz, że wiele z “cool” rzeczy dostajesz za darmo, wystarczy tylko szukać i w odpowiednim momencie schylić się i wyciągnąć po nie rękę.

Ten odcinek jest o Marcie, która kolekcjonuje kamyki, która karmi gołębie, która podróżuje z nocnikiem, która widziała takie rzeczy, o których jej rówieśniczki nawet nie śnią. Która będzie mieć zupełnie inne postrzeganie świata niż ty albo ja. Bo w końcu któż z nas wybrał się w pierwszą podróż dookoła świata mając zaledwie kilka lat.

Ten odcinek jest także o Mariuszu i Renacie, którzy odważyli się na ten wyczyn, powiedzieli sobie “kurde, damy radę, jak nie teraz, to nigdy”, którzy stwierdzili, że nie chcą przesiedzieć tych pięknych momentów w życiu swoim i swojego dziecka na stołku w korporacji (Mariusz), ani wysiedzieć urlopu wychowawczego gdzieś na jakimś warszawskim placu zabaw. “Robimy to”, powiedzieli nie do końca wiedząc czymże jest “TO”, jak będzie, co ich czeka.

A teraz proponuję zapuścić sobie tło muzyczne i oddać się lekturze.

wpzs

1. Trzy kraje bez których nie wyobrażacie sobie podróżowania.

Po pierwsze Polska – bo od tego kraju zaczynaliśmy. Do dziś pamiętam swoje “członkostwo” w klubie PTTK szkoły podstawowej nr 43 w Sosnowcu, rajdy terenowe po Jurze i Beskidach. Co prawda członkostwo zakończyło się wyrzuceniem mojej skromnej osoby z hukiem :) zupełnie niesłusznie zresztą – ale i tak nie zabili mojej potrzeby “szwendania” się. Późniejsze, już samodzielnie organizowane wypady w Tatry, Beskidy, Sudety czy na Mazury.

Po drugie – Stany Zjednoczone – za “enjoy the ride”, ogromne przestrzenie “niczego”, które się do tego świetnie nadają, za wprost kosmiczne parki narodowe południowego zachodu i most Golden Gate – gdzie utwierdziłem się w przekonaniu, że chcieć to móc.

No i po trzecie Meksyk – za chaos stolicy, za uśmiechy ludzi, za klimatyczne uliczki Guanajuato no i za to że nauczył nas pokory do siebie i drogi jaką mieliśmy przed sobą.

2. Co jest dla Was najważniejsze w podróżowaniu?

Wolność wyboru, poczucie decydowania o tym co robimy i kiedy. Za możliwość bycia razem (co czasem nie jest łatwe) i patrzenia na to samo na swój sposób. I to wszystko mimo narzuconej marszruty przez bilet RTW – co też daje pewien komfort – tym bardziej, że nasza podróż z wielu względów nie może być “neverending”.

3. Jak długo się przygotowywaliście przed wyprawa?

Mentalnie – pewnie całe dorosłe życie. Jak sięgam pamięcią to już w podstawówce po przeczytaniu niemal wszystkiego co napisał Szklarski i May miałem wytyczoną trasę na mapie (która zresztą wisiała na ścianie zamiast plakatu Modern Talking).

Technicznie jakiś rok. Wydawać się może, że to długo – ale jak się ma wyjechać w trójkę na dodatek z dzieckiem to i koszty przedsięwzięcia są wyższe, więc dochodzi okres zintensyfikowanego oszczędzania (nie mamy wpisane w dowodzie zawód: “syn/córka”). Do tego szczepienia – tutaj też trzeba wyważyć wszelkie ryzyka i w odpowiednim momencie się zaszczepić (chodzi o najmłodszego uczestnika wyprawy), przemyśleć trasę by wpasować się “mniej więcej” w pogodę, urlopy (bezpłatny i wychowawczy) itd. Jakoś sobie zorganizować zobowiązania kredytowe itd.

4. Co Was wkurwia?

Było by fantastycznie napisać, że nic – ale to nieprawda. Rzeczywistość jest taka, że bardzo wiele rzeczy. Podróż miała pomóc w nabraniu dystansu do pewnych wkurzających “czynników zewnętrznych” – cel osiągnięty połowicznie bo choć poprawę widać to jeszcze długa droga przed nami.

[M] ludzie których motto życiowe brzmi: “nie ważne że mam życie do dupy – ważne że ten obok ma jeszcze gorzej”

[pytania 5-11 na blogu wpzs]

12. Ile to kosztuje? I czy warto?

czy to ważne? Ile by nie kosztowało, warte jest milion razy tyle ile wydaliśmy.

Zresztą każdy sposób jest dobry, czy wyjazd PeKaeSem poza miasto, czy z biurem podróży do Hurgady, a może stopem przez całą Afrykę – grunt to by być świadomym swojej roli w tym wszystkim…

Reszta wywiadu na blogu Marty, Renaty i Mariusza. Załączona fotografia pochodzi z ich bloga.

i was right to mark your cards

Sunday, October 3rd, 2010

rurre

Rurrenabaque, Bolivia, Lipiec 2010

no one else sees you my way

Sunday, October 3rd, 2010

tak się bawią kozacy w stolycy… eee… w stolycach…

Friday, October 1st, 2010

my widzieliśmy ich tak:
Video chlanie

a oni nas tak:
video chlanie

video chlanie

video chlanie

Niezła biba była. Choć odlegli od siebie o 12 stref czasowych, to jednak wciąż bardzo bliscy. Kochane tamtaramy i Ewa Kamila. Na żywo z Kuala Lumpur w moim komputerze. Pięknie było. Pierwsze interkontynentalne chlanie obieżyświatów zakończone sukcesem.

Przez moment dołączył z Buenos Aires także Mariusz, ale się zmył szybko, bo spieszył się na samolot.

[zdjęcia: w 75% Ewa Kamila]