Przyjeżdża Orkiestra, czyli o podróżowaniu i o zderzeniach światów

2009-10-11 – 16:59

Hej,

Trafilem na Twoj blog dzisiaj. Wiele mnie ciekawi, o wiele moglbym pytac, ale teraz interesuje mnie jedno. Napisales gdzies, bedac w Polsce, ze widziales film “Przyjezdza Orkiestra” i on pokazuje to, co w podrozowaniu tak bardzo Cie wciaga. Czy mozesz mi powiedziec, czym jest “TO” wlasnie dla Ciebie?

Pozdro,
Marcin

###

Marcinie,

Dziękuję za maila. Z grubej rury uderzyłeś. Zamiast pytać o bagaż, aparat, czy koszty, Ty pytasz mnie o SENS, pytasz PO CO? Czym jest TO, co sprawia, że warto podróżować. Postaram Ci się na to pytanie odpowiedzieć.

Nazywam to “zderzeniami światów”.

Film (“Przyjeżdża Orkiestra”) doskonale to ukazuje. Orkiestra złożona z egipskich policjantów ląduje na obcej ziemii. Żeby było ciekawie, są to Arabowie na Izraelskiej ziemii. Ubrani w śmieszne oficjalne, niebieskie mundury. Nikt na nich nie czeka, muszą radzić sobie sami. Wszyscy są przerażeni. Banda młodych i starych mężczyzn, każdy o swoim charakterze, historii, każdy z nich jest w orkiestrze z zupełnie innych, swoich powodów. Odpowiedzialny starszy stopniem oficer decyduje: jedziemy sami, mamy przecież zagrać koncert, tam przecież na nas czekają. I jadą, mylą im się miasta, lądują na jakimś zadupiu, mącąc codzienność tego miejsca. Wszystko jest inne od tego co znają, jedzenie, domy, klimat, język, kultura, zachowania. I tu zaczyna się jazda. Nie ma hotelu, wszyscy patrzą na nich jak na dziwaków/przebierańców. I zaczynają się te małe kroczki, wąchanie się, zbliżanie, znajdowanie wspólnych płaszczyzn porozumienia. A w końcu lądują w mieszkaniach prywatnych, na kanapach i każdy z nich przeżywa inną przygodę. Młodzi idą na imprezę i próbują znaleźć sobie “prostą miłość”, dziewczynę na noc. Starszy oficer otwiera się przed piękną właścicielką restauracji, rozmawiają o życiu, rodzinie, swoich przejściach i w końcu też mają swoją małą historię. Albo zderzenia z absurdem, jak scena z czekaniem przy budce telefonicznej, coś co w innej społeczności jest normą dla przyjezdnego jest czystą abstrakcją. I potem scena wyjazdu. Już nie są sobie tak obcy jak wcześniej. Z dziwaków i przebierańców stają się ludźmi, którzy przez moment dzielili jakąś historię. Poczuli “porozumienie dusz”. I grają na koniec swoją melodię. Choć nie po to przyjechali przecież, żeby zagrać przed właścicielką małej restauracji i lokalnymi bezrobotnymi pijaczkami. Jednak dla nich ważne jest, żeby podzielić się z nimi swą muzyką. A i “słuchacze” dorośli już, by tej muzyki wysłuchać. Piękne symboliczne zakończenie wyjątkowej przygody, którą razem przeżyli.

Film jest bardzo dobry. Doskonale uchwycone zostały te małe szczegóły, który jednak przecież bardzo definiują kim jesteśmy i skąd przychodzimy. Małe różnice zachowań, nawyków, szczegóły, jak na przykład, to ile Egipcjanie palą fajek, to jak pozornie twarda i szorstka jest izraelska kobieta. A potem to wszystko się zaciera i przestaje dziwić.

Więc czym jest dla mnie podróżowanie? Jest pasją. Godzinami mogę patrzeć się na zmieniające się za oknem widoki. Uwielbiam wysiadać na obcych dworcach nie wiedząc, co przydarzy mi się w tym obcym mieście. Lubię włóczyć się bez celu ulicami, kojarząc tylko mniej-więcej strony świata i na czuja wchodzić w coraz ciaśniejsze uliczki. Lubię wybierać jedzenie nie mając pojęcia, co mi się przytrafi, próbując coś przewidzieć tylko po wyglądzie, pojedynczych znajomych słowach, cenach. Lubię wczuwać się w rolę tych napotkanych ludzi, którzy żyją tak bardzo inaczej niż ja, lubię próbować odgadnąć jak to jest być nimi, czy też po prostu na krótką chwilę zagościć w ich życiu, kupując coś, pozdrawiając, uśmiechając się, czy bawiąc się z dziećmi. W końcu, pasjonuje mnie nieustanne odkrywanie, że ci napotkani ludzie, tak bardzo odlegli kulturowo, społecznie, geograficznie, to jednak problemami są tuż obok. I uwielbiam tę magiczną nić obustronnego porozumienia, kiedy czujesz, że nawiązałeś komunikację z drugą osobą, i że ROZUMIESZ. I to chyba właśnie to porozumienie jest dla mnie najważniejsze.

Nie trzeba podróżować daleko, żeby doświadczać “zderzeń światów”. Występują na każdym kroku. Zawsze tam gdzie spotyka się dwoje ludzi. Bo przecież każdy z nas jest wyjątkowy, unikalny, jedyny w swoim rodzaju. Pochodzimy z różnych domów, miast, kultur, religi. Wychowaliśmy się w różnych warunkach, na różnych szerokościach geograficznych, niektórzy z nas nigdy nie widzieli wojny, morza, oceanu, nigdy nie lecieli samolotem. Często oglądamy te same filmy, seriale w telewizji, śmiejemy się z tych samych żartów, mimo, że patrzymy na świat zupełnie inaczej. I właśnie eksploracja tych różnic, przełamywanie barier, znajdowanie wspólnego mianownika jest dla mnie tym CZYMŚ, dla czego warto to wszystko, to jest TO, co mnie pasjonuje i od czego jestem uzależniony.

Podróż to nauka. Nazywam to Uniwersytetem Życia. To wyjście z kwadratu znanych ulic, przetartych ścieżek. To lekcja nowego spojrzenia na świat. Inaczej smakują banany, gdy zobaczysz łodzie wypełnione nimi płynące Amazonką i potem spoconych tragarzy niosących ich wielkie kiście na głowach. Inaczej patrzysz na codzienne produkty, z których korzystasz, gdy zobaczysz plantacje bawełny, tytoniu, kawy, ryżu, herbaty. Inaczej patrzysz na produkty z etykietką “Made in India” czy “Made in China”, gdy odwiedzisz te kraje. To nauka “od dołu”. Historii, geografii, kultury, religii. To świat zupełnie inny niż ten widziany przez okno telewizora. Inaczej myślisz o Bogu, o wojnach religijnych, gdy porozmawiasz z buddyjskim mnichem, czy starcem siedzącym w meczecie. W każdym z miejsc zostawiasz kawałek siebie, ale wyjeżdżasz bogatszy, więcej rozumiesz.

Taka podróż, to także podróż do własnego wnętrza. Inne, zupełnie nieznane otoczenie, świat, gdzie nic nie jest znajome, brak zależności od ludzi, odziedziczonej kultury, rodziny, sposobu myślenia, wyzwolenie od propagowanych ambicji i presji, w połączeniu z innym klimatem, jedzeniem, to wszystko działa niczym narkotyk zmieniający percepcję, pozwalający spojrzeć na świat i siebie inaczej. Napotykani ludzie są często inspiracją, poznajesz milion nowych sposobów na życie. Umożliwia przedefiniowanie priorytetów i pragnień, krystalizują się nowe marzenia.

Pozdrawiam serdeczenie z La Paz,
Szymon