wieje piaskiem od strony wroga i zamyka się serce ziemi

2010-05-07 – 00:30

Mieszałem sobie jedną ręką leniwe pierogi w drugiej trzymając piwko. Nagle zawirował mi świat. Łoooo łooooooo… powiedziałem, czując, że coś dziwnego dzieje się z moim ciałem… Myślałem, że to piwko, że mdleję. Usiadłem więc na podłodze. Ale koło mnie Gabicha też usiadła i przerażona wyszeptała “mi amor…”. I wtedy zrozumiałem, że to nie mi w głowie się buja, lecz budynkiem buja. Może przez 20 sekund. Na ostatnim 17 piętrze mieliśmy całkiem niezłą jazdę. Ona panika. Po schodach w klapkach 17 pięter na dół na wszelki wypadek zeszliśmy. Zeszły może jeszcze ze 2 rodziny w szlafrokach z dziećmi na rękach (prawie noc była). Z tego wszystkiego aż kluchy zostawiliśmy na gazie. Ja żałowałem, że puchy nie zabrałem, a najlepiej nowej nie sięgnąłem z lodówki. Posiedzieliśmy sobie na schodkach przed blokiem, przyszła Marianne, która nic nie czuła, ale się wystraszyła, jak jej powiedzieliśmy. Posiedzieliśmy z 15 minut. No to co, wracamy, bo się kluchy wygotują. Po schodach na wszelki wypadek. Ale na piątym wsiedliśmy w windę. Takie było pierwsze moje trzęsienie ziemi.

Plota na mieście mówi, że to ci lepsi Amerykanie testują swoją broń nową, by zaszkodzić naszemu silnemu, boliwijskiemu socjalizmowi. A ja nie wiem komu i w co mam wierzyć. A leniwe mi nie wyszły.