wietrzenie czaszek – la fiesta de las ñatitas

2010-11-09 – 15:40

la fiesta de las ñatitas

W Boliwii wciąż dosyć powszechny jest zwyczaj trzymania w domu czaszek. Mają one chronić przed złodziejami, przynosić szczęście i pomyślność. Ale mówią także, że jeżeli nie będzie się ich traktować dobrze, to mogą na dom sprowadzić choroby i nieszczęścia. Dlatego czaszeczce trzeba do czasu czasu wsunąć w zęby fajeczkę, posypać liściami koki, pokropić wysokoprocentowym alkoholem. No i raz w roku, 8 listopada, należy czaszkę przewietrzyć, zabrać na spacer do kościoła i na cmentarz, pokazać innym, posypać kwiatkami, przedstawić innym czaszkom…

Kościół oczywiście takie “zabobony” stara się tępić. Jednak trudno jest wyplemić te przkazywane z pokolenia na pokolenie wierzenia. Więc w takim wypadku najbezpieczniejsza wydaje się taktyka święcenia, soczystego kropienia wodą święconą, coby wygonić z kości złe duchy. Więc co roku 8 listopada do kaplicy na cmentarzu w La Paz ludzie przychodzą tłumnie przynosząc ze sobą te swoiste święconki. Jednak tego typu wierzenia robią się trochę “niewygodne” i w tym roku, po latach , Arcybiskup La Paz oficjalnie zabronił w tym roku mszy czaszeczek. Ale jednak jak to zwykle jest ludzie wiedzą lepiej niż biskupi, więc i w tym roku były tłumy w kaplicy i celebracje. A czego kościół nie poświęci, to szaman przed kościołem chętnie i bez problemu odymi.

la fiesta de las ñatitas
la fiesta de las ñatitas
la fiesta de las ñatitas
la fiesta de las ñatitas
la fiesta de las ñatitas
la fiesta de las ñatitas
la fiesta de las ñatitas

Chodziłem pomiędzy ludźmi, pytałem o imiona czaszeczek, robiłem zdjęcia. Pytałem o wiek, a także, czy są to członkowie rodziny. Czasem odpowiedzi padały natychmiast. 14 lat, 25 lat, kuzyn, matka, przyjaciółka. Czasem jednak odpowiedzi poprzedzone były charakterystycznym “eeeee….“. To samo “eeeee….“, które znam dobrze z marketów, gdy cholita zapytana o cenę bananów zastanawia się jako cenę rzucić gringo… Czyli po prostu “eeeee….” – wstęp do kłamstwa.

Potem poczytałem trochę w internecie i okazuje się, że czaszki te najczęściej pochodzą z rozkopanych, okradzionych grobów, kupowane są na czarnym rynku, żeby ostatecznie stanąć na domowych ołtarzykach. Zatem nie są to relikwie bliskich, lecz ukradzione i przehandlowane kości z cmentarzy.

la fiesta de las ñatitas
la fiesta de las ñatitas
la fiesta de las ñatitas

Idzie pani z trzema czaszkami.
– Kto to? Mężowie? – pytam.
– Kuzyni. Hahaha… Trzej mężowie, fajnie by było… Hahaha…

la fiesta de las ñatitas
la fiesta de las ñatitas
la fiesta de las ñatitas
la fiesta de las ñatitas
la fiesta de las ñatitas
la fiesta de las ñatitas
la fiesta de las ñatitas
la fiesta de las ñatitas
la fiesta de las ñatitas

Co kieruje ludźmi, że posuwają się do tego, żeby kupować czaszki nieznanych sobie osób i stawiać je u siebie w domach? Szpan? Ślepe trzymanie się tradycji? A może jest coś w tych starych kościach, jakiś duch, którego obecność oni jeszcze czują? A może to tylko wytwór ich psychiki, efekt historii opowiadanych przez babkę-prababkę, wieloletnie wierzenia, które zaszczepione wciąż rosną w ich głowach? A może to tylko kolejna okazja, do urządzenia imprezy…