Archive for March, 2011
Thursday, March 31st, 2011

Blog ostatnio zaniedbany, a ja szukam balansu. Dosyć mam pracy po 5h dziennie, w biurze, w firmie, która jest totalnie zdezorganizowana – tak po boliwijsku, za pieniądze, które ledwo starczają na opłacenie naszych rachunków. Więc wystarczył impuls (skończył mi się kontrakt, powiedzieli, że nie zapłacą mi za przedłużenie wizy) i odszedłem. Toksyczne to było miejsce, dosyć miałem ścierania się z boliwijską mentalnością w miejscu pracy. Powiem tylko tyle, jeżeli chcesz pracować zupełnie bez odpowiedzialności za fuck upy, bez ciśnienia na deadline’y to Boliwia, to dobre miejsce. Ja nie potrafię pracować w miejscu, gdzie nie można polegać na nikim.
I co dalej? Mam nadzieję, że na razie uda mi przeżyć z jobów, które dostałem z Polski i że uda się przedłużyć wizę na kolejne 2 lata. Mam opcję pracy w innej firmie, ale na razie daję na wstrzymanie i szukam i myślę co dalej. Jakieś kontakty nawiązałem. Czasem wątpię w słuszność sprawy, ale przecież życie mam wciąż wygodne i NIE PRZYJECHAŁEM TUTAJ ROBIĆ PIENIĘDZY ANI KARIERY.
No to wrzucam to co mi się przez miesiąc zebrało w aparacie.
Przed karnawałowym długim weekendem w biurach świętuje się ch´alla, czyli składa się ofiarę dla pachamamy (płatki kwiatów, kolorowe wstążki, trochę browara na podłogę) i prosi o pomyślność w nadchodzącym roku.
Odwiedziłem znajomego USAmerykanina w jego biurze-fundacji promującej wolny software. Amos jest aktywistą przeciw globalizacji software’u. Grupa podejmuje się szalonych akcji w stylu tłumaczenia programów pod linuksa na języki indiańskie Quechua i Aymara.


W biurze Gabichy też świętowali. Miało być mięsko i piwko, a skończyło się na polewaniu wodą i pryskaniu pianą w sprayu, nie podobało mi się.


W jeden z weekendów z grupą znajomych pojechaliśmy po raz kolejny do Coroico. Tym razem pojechaliśmy Rocky’m samochodem Radka, o którym jescze usłyszycie. By się dostać z La Paz do Coroico trzeba wjechać na przełęcz 4500 m n.p.m., następnie zjechać przez chmury by znaleźć się wśród tropikalnej roślinności. Jak zwykle zatrzymaliśmy się w naszym ulubionym hotelu, gdzie wynajęliśmy domek na zboczu góry.







(śniadanko dnia następnego)

(Radek i jego działko)



(bez rączek)














(była z nami Żubróweczka)
(i wołowinka – nie to nie jest nietoperz)



Widok konia na ulicach La Paz do codziennych nie należy.

Poza tym asystowałem przy zdjęciu grupowym pracowników średniej wielkości wytwórni kokainy (podobno nawet a zwłaszcza w Boliwii nie można tak żartować z firm powyżej 3 pracowników).




Miałem też okazję spojrzeć na swoje miasto z góry.

a także zrobić kilka fotek na lekko snobistycznych eko-targach organizowanych przy jednej z rezydencji Amasady UK (jak w końcu mnie na Ambasadora wybiorą, to też będę miał taką rezydencję i też będę imprezki organizował)







(pan w kapeluszu w kolejce do prosiaka)
Poza tym w niedzielę zjedliśmy śniadanie.

A także uczciliśmy godzinę Ziemi ciemnością.

posted in bullshit, in-polish, photos, stories, travel | country: bolivia | trackback | no comments »
Sunday, March 27th, 2011
Więcej szczegółów o filmie Sezon na Lwy na oficjalnym fanpage’u produkcji.

31.03. ŁÓDŹ, Pub “Iron Horse”, godz. 19:30
01.04. WODZISŁAW ŚLĄSKI, ArtCafe, godz. 20:00
03.04. KRAKÓW, Klub “Łubu Dubu”
06.04. WARSZAWA, Kino Lab, Ekran Otwarty, godz. 20:45
07.04. GDAŃSK, Klub “Santa Fe Burrito”
08.04. SZCZECIN, Pub “Pivaria”
09.04. POZNAŃ, Klub “W starym kinie”
14.04. LUBLIN, kawiarnia “Spółdzielnia Cafe”
15.04. ŻESZUF, Pub “Remont”
17.04. KIELCE, Pub “Tunel”
18.04. KRAKÓW, Pub “Artefakt cafe”
19.04. WROCŁAW, Klub “Bezsenność”
posted in in-polish, photos, sezon na lwy | trackback | no comments »
Saturday, March 26th, 2011

Lekarze mówią, że każdy człowiek ma określoną liczbę pożegnań do wykorzystania w życiu. Że emocje związane z żegnaniem się, jeżeli przeżyte naprawdę, skracają życie o 23 minuty (papieros skraca życie tylko o 3 minuty). Z czasem Ci to obojętnieje. Nie próbujesz zaprzyjaźnić się z każdym, wygasa to zainteresowanie każdą kolejną nową osobą. Uścisnąć rękę, chwilę pogadać, wkrótce zapomnieć. Pasażer w autobusie jadący w tym samym kierunku, by gdzieś przedwcześnie wysiąść.
Dziękuję Oli, Radkowi, tamtaramom za zbliżenia dusz, które pomogły i pomagają mi przeżyć na tej obczyźnie.
posted in bullshit, in-polish, photos, travel | trackback | no comments »
Wednesday, March 23rd, 2011
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=Z1kubsfH1dw[/youtube]trailer filmu Sezon na Lwy na youtube
Zaczynamy sprzedaż naszego filmu Sezon na Lwy na DVD! Zamówienia można składać na allegro. Tych co jeszcze się nie zapisali zapraszam na oficjalny fanpage filmu na twarzoksiążce. Kolejne projekcje: 25.03. Wrocław, 26.03. Kłodzko, 31.03. Łódź, 01.04. Wodzisław Śląski, 03.04. Kraków, 08.04. Szczecin, 10.04. Poznań, 15.04. Żeszuf.
Poza tym na strone careerbreak.pl ukazał się wywiad zem ną.
A po trzecie – na dnie dołka finansowego, postanowiłem wziąć i się ogarnąć, więc rzuciłem pracę. Wszak wszyscy wiedzą, że “najbardziej płodny jest artysta głodny”. Póki co karma sprzyja, widoki na przyszłość są raczej ciekawe.
posted in bullshit, in-polish, sezon na lwy, videos | trackback | no comments »
Friday, March 4th, 2011
przejechałbym się darmowym autobusem do Tesco
albo lepiej starym warszawskim tramwajem
na Pragę
przeszedł po wilgotnych ulicach
wzdłuż Wisły albo Syrenki
odwiedził zakurzone knajpy
u Misia na Kruczej wypił kawkę
i pognał sterylnym metrem
w znowu nieznane
posted in bullshit, in-polish, postcards, travel | trackback | no comments »
Wednesday, March 2nd, 2011
Uwaga, uwaga! Już w najbliższą sobotę we Wrocławiu odbędzie się projekcja naszego filmu “Sezon na Lwy”. DVD już się tłoczą jeśli pachamama pozwoli, to będą do kupienia na projekcji.
5 marca (sobota)
CRK
Jagiellończyka 10d
Wrocław, Poland
Przy okazji zapraszam na facebookowego fanpage’a filmu.
A ja zamilkłem. Poznaję sekrety facebookowych aplikacji, ponownie uczę się programować w php, konfiguruję serwery i telefony VOIP, dłubię śrubokrętem w sprzęcie. Moje fundusze są w opłakanym stanie, więc muszę. Ale byćmoże pojadę z sąsiadem Radkiem na road tripa przez boliwijską dżunglę do Brazylii. A poza tym w lipcu pojawię się w Buenos Aires na Foundry Photojournalism Workshop z czego się cieszę. Ale najpierw muszę na to zarobić, bo póki co każdy miesiąc kończymy na absolutnym zerze. Ja tu jeszcze wróce…
posted in bullshit, in-polish, sezon na lwy | trackback | no comments »