i can’t breathe with these words in my mouth, but i’m not going to say them, yeah, i’ve made that mistake before
2008-10-04 – 17:08[Beijing, China]
Już chyba tydzień siedzę w Pekinie. Śpię w 6-osobowym dormitory room w hostelu, gdy przychodzę do pokoju (zwykle około 4tej rano) ludzie już śpią, gdy się budzę (o 11stej) nikogo już nie ma. W hostelowym barze poznałem odpowiednich ludzi – grupa fotografów/artystów wracająca z festiwalu fotograficznego w Pingyao. Nie zwiedziłem jeszcze żadnego z turystycznych spotów, ale za to pojeździłem metrem, poszwędałem się po Hutongach – wąskich, uliczkach, pomiędzy małymi mieszkalnymi klitkami i fabrykami. Spędziłem jeden dzień fotografując z Angeliką, która nauczyła mnie sporo o robieniu portretów. Spędziłem też dużo czasu z Donem, który małą cyfrówką fotografuje uliczne sceny, których nie dostrzega nikt inny, bawi się. Wspólne obiady, piwka w hotelowej knajpie, rozmowy, poznawanie ludzi… Właściwi ludzie, przyjemnie i pożytecznie spędzony czas. I sporo niezłych fotek.
A w poniedziałek przyjeżdża Tomski.
hostel life
2008-09-30 – 19:48[Beijing, China]
[update 2008-09-02: Ziewający Pan to Don Emery, artysta, a Pani obok (z kuflem) to Angelika Morawska, fotograf, oboje wracali z festiwalu fotograficznego w Pingayo. Napiliśmy się piwka nie raz, pokazywaliśmy nawzajem zdjęcia, a z Panią Angeliką nawet fociliśmy razem nocny Pekin.]
fighting for a chance, i know now, this is who i really am
2008-09-29 – 20:55[2008-09-13/15 – Shangri-La (Zhongdian), China]
Shangri-La, miejsce gdzie poczułem powiew Tybetu, dałem się oczarować tybetańskiej muzyce, uczestniczyłem w święcie pełni księżyca.
weeks are slow, days drag on, even practice and parties seem long, but i found myself going, i guess there’s nothing to do, oh well
2008-09-26 – 18:45[2008-09-09 – Baisha, China]
in a place that don’t know my name
2008-09-26 – 11:48[Chengdu, China]
Ostrzegali mnie od początku, że będzie ciężki tydzień, że Chińczycy mają wolne, że około 60 mln z nich wyrusza wtedy w drogę, że tłok, że bilety, że zaplanować. Następny tydzień. Ale już miałem przedsmak. Stacja kolejowa otoczona barierkami i kordonem policji. Plac przed stacją wypełniony ludźmi – wpuszczają na teren stacji tuż przed odjazdem. Pięciogodzinne opóźnienie pociągu. Pośród walizek, tobołków, zalegających ciał jeden białas z aparatem. Standardowo, na początku wielka sensacja, a potem, jak już okazało się, że obcy jest w dokładnie takiej samej sytuacji jak wszyscy już było ok. Czasem lepiej się wyróżniać, bo oto 200 par oczu pilnuje ci bagażu… A pani policjant próbowała powiedzieć mi, że na stacji nie można robić zdjęć, ale nie znaleźliśmy wspólnego języka – odpuściliśmy oboje.
Dziś Xian, a pojutrze już Pekin, tam prawdopodobnie przeczekam.
one thing I can never do, i can’t believe in me for you
2008-09-24 – 12:11[Emei Mountain, China]
Dosyć szybko przekonuję się, że samotny trekking w chmurze w 30 stopniowym upale nie jest czymś, co lubię robić. No dobra, 5h wspinałem się po tych schodach. Ale w końcu odpuściłem, zjechałem do wioski (taki Szczyrk), wyspałem się jak człowiek, pojadłem jak człowiek, a następnego dnia autobus i kolejka linowa na sam szczyt i do widzenia. Cóż niech sobie niektórzy wolą 4 dni w chmurze, w pocie, w zapchlonych łóżkach, nie ja.