Search Results

Już nikt już do mnie więcej nie napisze, do końca życia nie zobaczę już żadnego Polaka.

Tuesday, March 19th, 2013

Ambasada nie jest:
– noclegownią (chyba, że jesteś Lachmanem). Jeśli szukasz noclegu za darmochę, to couchsurfing.
– informacją turystyczną. Ludzie z forum travelbita albo Lonely Planet są chętni by polecić hostel 24/7.

Myślałem czy nie zrobić sekcji FAQ, ale stwierdziłem, że w dupie mam tanie, sprawdzone hostele. Choć kolega Andrzej pewnie powiedziałby, że to by się dobrze spozycjonowało. Cóż, gdzie kupić kokainę i marichuanę w Ameryce Południowej też by się dobrze spozycjonowało, co nie znaczy, że interesuje mnie to i że będę o tym pisał.

Weźcie ludzie się trochę ogarnijcie. Podróżujcie po swojemu, a nie odtwarzajcie cudze przygody.

To tak gwoli wyjaśnienia, bo fama poszła w miasto, że Ambasador we wszystkim ci pomoże. A Ambasador owszem, pomaga, ale nie o suchym gardle. Więc jeżeli ktoś chce na piwko się ustawić, to chętnie. No to jeśli chcecie się spotkać i pogadać, to spoko, ale jak chcecie, żebym wam udzielał porad, to lepiej do biura podróży. W necie sobie poszukajcie czy droga śmierci jest fajna. Albo jak dojechać z La Paz do Uyuni. Windą kurwa.

image


Aktualizacja 25.03.2013: o protestach i odpowiedzi Ambasadora napisano tutaj: http://www.mywayaround.com/2013/03/25/stanowisko-ambasady-w-sprawie-protestow-23-03-2013/



mam pokój z widokiem, do którego nie przywykłem

Friday, January 21st, 2011

las vegas parano

las vegas parano

las vegas parano

las vegas parano

las vegas parano

las vegas parano

las vegas parano

Nasza mała przygoda na pustyni Uyuni w listopadzie 2010.

Po tym doświadczeniu Naleśnik postanowił zostać surferem w Peru.

Jacek zaś wybrał długą do domu. Tak długą, że aż po raz pierwszy nawiązałem korespondencję z Ambasadą Polski w Buenos Aires. Tytuł maila brzmiał “Zaginiony Polak”.

Jaka z tego lekcja? Nie ufaj chłopakom z forum. Jakiego forum? Spytaj Naleśnika lub Jacka, jeśli kiedyś ich spotkasz.



u Juni

Thursday, November 25th, 2010

[Uyuni, Bolivia]

Poza Naleśnikiem ponownie odwiedził mnie Jacek. To jego ostatnia wyprawa na pracowniczych biletach z Lufthansy. Padło na Boliwię. I jak zwykle był to bardzo dobry wybór.

Z Jackiem i Naleśnikiem pojechaliśmy do Uyuni. Dla mnie to już kolejna wyprawa do tego miejsca (w zeszłym roku spędziłem 2 tygodnie w tym zakurzonym miasteczku na pustyni). Dzień spędziliśmy bawiąc się jak dzieci na cmentarzysku pociągów kulając po szynach koła parowozu, miażdżąc monety, rzucając frisbee. A gdy zapadł zmrok, weszliśmy do wnętrza kotła jednej z lokomotyw i tam w śpiworkach spędziliśmy noc. Było zimno, ale daliśmy radę.

Naleśnikowi zrobiliśmy wcześniej z Gabichą pranie mózgu małe i przekonaliśmy go, że nie warto lecieć do Stanów, ani wracać do Europy. Więc Naleśnik został w Ameryce Południowej i obecnie podróżuje po Chile. A ja wróciłem do La Paz, by szukać lepszej przyszłości, ale o tym innym razem.

u Juni

u Juni

u Juni

u Juni



jeżeli tylko chcesz pytaj śmielej ty również jesteś tutaj pasażerem

Wednesday, November 17th, 2010

pasażerowie

Wokół mnie same indiańskie twarze, gdzieniegdzie na podłodze albo na fotelu rzucone dziecko. Tak wyglądają najlepsze lata mojego życia.
[notatka z autobusu – pojechałem PKSem na Salar Uyuni przypomnieć sobie co i po co]



twoje oczy lubią mnie (i to mnie zgubi)

Sunday, May 16th, 2010


[zdjęcie: Pucallpa, Perú, Amazonia – wrzesień’2009]

[La Paz, Bolivia]

Idąc ulicą w centrum La Paz mijam parkę turystów. Polarki, shorty, sandałki. Pochyleni nad przewodnikiem czegoś szukają. Mijając słyszę polski. Mijam, zatrzymuję się niżej, no dobra wracam. Może jakoś im pomogę. “Bo nam nie podoba się La Paz. W ogóle obrzydliwe miasto. Bo my to autostopem bardziej.” No tak, nie pierwszy raz słyszę takie rzeczy. Że to najbrzydsza stolica Ameryki Południowej…

A ja mieszkam w tym mieście z wyboru. Czemu? Musiałbyś przejechać ze mną pół kontynentu, żeby to zrozumieć. I wtedy trafić ze mną do Boliwii. I widzieć co się działo. Spędzić miesiąc w Sucre z Filipem, Pasikonikiem, Luisem, Linselem… Tańczyć z dziećmi tango na zboczach Cerro Rico w Potosi. Na pace ciężarówki pojechać w zimnie, kurzu i wśród zapierających dech widoków do Uyuni. I zostać na 2 tygodnie w tym zakurzonym miasteczku, z którego turyści uciekają zaraz po odbębnieniu 3-dniowej wycieczki po Salarze Uyuni. Przeżyć tam burzę piaskową. I po tym wszystkim trafić do La Paz. Po prostu Boliwia przygarnęła mnie, uwiodła… I zdałem sobie sprawę, że to tu mógłbym…

Bo tu chodzi o szukanie swojego własnego balansu. Bo przecież mogłem… mogłem jechać dalej. Polecieć do Nowej Zelandii i tam zarabiać pieniądze na dalszą podróż. Mogłem wrócić do Warszawy… Ale nie. Może, ale jeszcze nie… Ciągłe przemyślonka. Jak, dokąd, po co… I zazwyczaj mi dobrze tu. Na pytanie ile jeszcze tu zostanę odpowiadam “nie wiem, może ze 2 lata”. Bo na razie nie myślę o wyjechaniu stąd. A tym bardziej nie wiem dokąd.

Mimo, że pracuję za 1/5 tego co zarabiałem w Europie, bez większej satysfakcji z wykonywanej pracy, z szefem, który średnio raz na dwa tygodnie okazuje się być chujem, to jednak wciąż tu mam swój balans. Uciekamy na weekend gdzieś za miasto. I tam zaciągam zapachem natury, wystawiam twarz na słońce albo wiatr, zachwycam się kolorem jej skóry. Celebracja wspólnie gotowanych posiłków. Świat oswojony, jednak wciąż nowy, wciąż zaskakujący, wciąż przygarniający mnie do siebie.

La Paz. Dolina wypełniona ceglanymi, nieotynkowanymi domami. Jedno wielkie targowisko. Mało tlenu w powietrzu. Spaliny. Brak zorganizowanego transportu publicznego. Tu nie masz przystanków. Taksówki, o których mówią, że grabią i porywają. Piekło dla turysty. Ba, nawet dalekobieżne busy odjeżdżają z różnych części miasta. Nie dziwię się, że La Paz w pierwszym kontakcie odpycha. Chaos. Mało zieleni. Spaliny. Trzeba się przyzwyczaić. Trzeba czasu, żeby zacząć to ogarniać.

Dziwię się ludziom, którzy potrafią zaplanować podróż. Niektórzy tego potrzebują. Daty, bilety, tu musimy być, tu musimy dojechać. Dookoła świata w pół roku, rok, dwa lata. A i jeszcze to chcę zobaczyć. Ja nie potrafię. Bo dla mnie to nie jest podróż dookoła świata. To “Operacja Życie”. To szukanie siebie. To próba poukładania sobie w głowie wszystkiego co nazbierało mi się przez 29 lat.

Schowałem się tutaj. Odciąłem jakoś od świata. Nie chcę, nie chcę, nie chcę. Nie chcę żyć tym czym inni. Chcę być Polakiem w La Paz. Najbrzydszej stolicy Ameryki Południowej.



tribute to the pink sunglasses

Wednesday, October 14th, 2009

[Copacabana, Jezioro Titikaka, Bolivia]

(2009-08-12)

Jezioro Titikaka dla Indian Aymara było i jest miejscem magicznym. To tutaj miały narodzić się Słońce i Księżyc (dlatego na jeziorze są wyspy, które zowią się: Isla del Sol i Isla de la Luna). Do dziś jest ono miejscem wyjątkowym. Jak to zwykle bywa “pogańskie” wierzenia funkcjonują do dziś, tylko zostały wymieszane z chrześcijańskimi. Dlatego, gdy ktoś kupi nowy samochód, to przyjeżdża z rodziną i znajomymi, żeby ochrzcić go na brzegu jeziora. Samochód, niczym solenizanta, ubiera się w kwiaty, bo to w końcu jego dzień. Bo tu wierzy się, że rzeczy martwe, również mają swój charakter, swoją duszę. I kto wie co mogłoby się przytrafić, gdyby nie ochrzciło się nowego samochodu. A jak chrzest, to i piwko.

A na drugim zdjęciu figurka Matki Boskiej na spacerze z okazji jednej z wielu okazji. Spacer ten również jest dobrą okazją, żeby napić się piwka. To jedno z ostatnich zdjęć z moimi różowymi okularami, które zginęły gdzieś w otchłani Jeziora Titikaka. Podejrzewam, że to sprawka pewnej czarownicy z La Paz, która za tymi okularami nie przepadała, bo uważała, że są obciachowe. Cóż, długą drogę przebyły ze mną z Uyuni aż do Jeziora Titikaka. Wiele przygód, wiele uśmiechniętych spojrzeń, wiele przełamanych barier. Zdecydowanie były to magiczne szkiełka. Widocznie tak miało być. :)

car baptizing, Titikaka Lake

pink sunglasses, Titikaka Lake



wind in my hair, i feel part of everywhere

Sunday, August 2nd, 2009

[from Laguna Colorada to Uyuni, Bolivia]

Laguna Blanca and some Bolivian village.

laguna blanca

laguna blanca

bolivia village

bolivia village

bolivia village



prepare your shoes not to come back soon

Friday, July 31st, 2009

[from San Juan to Laguna Colorada, Bolivia]

Volcán Ollagüe, Laguna Cañapa, Laguna Hedionda, Laguna Chiar Kkota, Laguna Honda, Laguna Ramadita, Arbol de Piedra (4412m), Laguna Colorada (4278m).

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada

salar de uyuni, laguna hedionda, arbol de piedra, laguna colorada



pewnego razu na pustyni

Thursday, July 30th, 2009

[Salar de Uyuni, Bolivia]

http://www.youtube.com/watch?v=lI3AdhDIYvo

Zmontowal jak zwykle Pasikonik.



ja tylko powiedziałem dowcip kolego, a ty nie zrozumiałeś, kolego

Wednesday, July 29th, 2009

[Isla Incahuasi (aka Isla del Pescado, Isla de los Pescadores), Salar de Uyuni, Bolivia]

Miejsce gdzie intensywne miewa sie sny. Podobno na wyspie mieszka i pracuje tylko 12 osob. Rozmawialismy z kilkoma z nich. Do teraz nie wiemy, czy to przypadkiem nie byly duchy. Nie mozna tu zarezerwowac noclegu. Cisza, pustka, przestrzen noca. A za dnia dziesiatki jeepow i setki turystow.

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

salar de uyuni isla del pescado incahuasi

Dlaczego mam się tłumaczyć ze stwardniałych pięt, zamiłowania do zachodów słońca, kadrów, otwartych butelek, intymnych myśli, nastrojów, słów ciężkich jak ołów, zmęczonych nóg i płuc? Dlaczego mam się tłumaczyć z rozdanych uśmiechów, które cię nie dotyczą, ze stwardniałego serca, które czasem pęka, z podłych posiłków, brudnych kibli i trzeszczących łóżek?

Pozwól mi schować się za metaforą, nieśmiało namalować kawałek siebie, wychylić się za krzaka i czasem zamyśleć. Pozwól mi tańczyć, gdy gra moja muzyka, pozwól mi śpiewać, pozwól mi płakać, pozwól mi wyjść, gdy nie pasuję.

A ty chcesz mi domalować skrzydła albo rogi, podmalować rzęsy, rozgrzać ręce i duszę, nauczyć kochać, tęsknić, szanować i porzucać. A wszystko na twój sposób.

Bo nasze światy to osiedla na drugich końcach miasta, kanapy po przeciwnych stronach baru, statki ledwo widzące się na horyzoncie.

PS. Każda krytyka, to jak kontrast wstrzyknięty do organizmu, zwijam się jak kwiatek na noc, zamykam, żeby zdiagnozować, o co naprawdę mi chodzi, dlaczego i dokąd. I wiesz co? Zwykle na końcu i tak ja mam rację. W mojej głowie przynajmniej. “Can’t help thinking about me.” Bo tak jak ty, nie mogę przestać myśleć, że rozumiem lepiej, wiem więcej i że znalazłem receptę. Swoją własną.



dzień za dniem

Wednesday, July 29th, 2009

Kolejne przygody w wersji filmowej.

Dwa dni z zycia hostelowego. Czyli co sie dzialo w pokoju nr 3 (rozowym) i 4 (zielonym) przez 2 kolejne wieczory w Potosi.

http://www.youtube.com/watch?v=QaFCfTwe0cM

Oraz krotka opowiesc o tym, ze nie mozna marnowac zycia, czyli o naszej podrozy z Potosi do Uyuni.

http://www.youtube.com/watch?v=SXLXXNX1AuE

A zmontowal jak zwykle Pasikonik.



but it’s hard to want to stay awake when everyone you meet they all seem to be asleep and you wonder if you’re missing a dream you can’t see

Monday, July 27th, 2009

[Uyuni, Bolivia]

Troche zdjec z Uyuni – miasteczka na pustyni, w ktorym sie troche zasiedzielismy.

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni

uyuni



systematycznie rozpierdalamy system

Friday, July 24th, 2009

[Salar de Uyuni, Bolivia]

salar de uyuni

Bylismy na niestandardowej wycieczce przez Salar i okolice. Wysiedlismy z autobusu na srodku pustyni, spalimy tam, gdzie nie spi nikt, tylko duchy Inkow. A potem standardowa wycieczka jeepem, ktorej nasi towarzysze na pewno dlugo nie zapomna. A potem jeszcze kilka dni w Uyuni i burza piaskowa, ktora zakonczyla sie tak jak w najsmielszych marzeniach. I znowu nie wiem, czy to wszystko dzieje sie naprawde, czy mi sie przysnilo, czy tez sciagnalem to z internetu. :)

Ale pora jechac dalej, przyjechalismy do La Paz, jakiez przygody przytrafia sie nam tu?



skacz, jak ci każę, będę patrzył jak skaczesz! encore, encore, jeszcze raz!

Friday, July 24th, 2009

[Uyuni, Bolivia]

Mam szczescie do defilad. Tym razem zdarzylo mi sie w Uyuni z okazji 120 rocznicy zalozenia miasta. Defilowali wszyscy, wszystkie zrzeszenia, organizacje, przedsiebiorstwa… Chyba kazdy przeszedl przed trybuna co najmniej raz. A wygladalo to tak:

uyuni parade

uyuni parade

uyuni parade

uyuni parade

uyuni parade

uyuni parade

uyuni parade

uyuni parade

uyuni parade

uyuni parade

uyuni parade

uyuni parade

uyuni parade

uyuni parade

uyuni parade

uyuni parade



i widoki nieziemskie na swiat

Tuesday, July 21st, 2009

[Potosi-Uyuni, Bolivia]

Czyli 300 km w kurzu na pace ciezarowki. Bo autobus kosztowalby 17 zl.

autostop potosi uyuni

autostop potosi uyuni

autostop potosi uyuni

autostop potosi uyuni

autostop potosi uyuni

autostop potosi uyuni

autostop potosi uyuni

autostop potosi uyuni

autostop potosi uyuni

autostop potosi uyuni



pojedźmy tam gdzie jeszcze nie był nikt przejedźmy się na pewno

Monday, July 20th, 2009

[Uyuni, Bolivia]

Pasikonik w niebieskim autobusie.
A propos Potosi jeszcze, znowu pojawiam się gościnnie u Pasikonika w formie obrazów ruchomych w kolorze i z dźwiękiem.
blue bus

blue bus

blue bus

blue bus

blue bus

blue bus

blue bus



odpowiedziała: nie chcę.

Sunday, July 19th, 2009

[trains cementery, Uyuni, Bolivia]

trains cemetery

trains cemetery

trains cemetery

trains cemetery

trains cemetery

trains cemetery

trains cemetery

trains cemetery

trains cemetery

trains cemetery

trains cemetery

trains cemetery

trains cemetery

trains cemetery

trains cemetery

trains cemetery

trains cemetery

trains cemetery



za dużo ludzi. trzeba jechać na pustynię.

Sunday, July 19th, 2009

[Uyuni, Bolivia]

Do tego miasta turyści przyjeżdżają na jedną noc. Zatrzymują się w tej dziurze na pustyni, gdzie przez cały rok jest zimno, tylko przed lub po wyprawie na Salar, czyli pustynię solną, jedno z najpiękniejszych miejsc na naszej planecie. Zmęczeni trzydniową podróżą trzęsącym się jeepem, zimnymi nocami, gdy temperatura spada do minus dwudziestu, krótki odpoczynek w tym miejscu jest koniecznością przed dalszą podróżą do La Paz, Potosi, czy Sucre. 14 tysięcy mieszkańców, 9 lokalnych radiostacji, 6 orkiestr perkusyjno-dętych, kilkanaście biur podróży, kilkanaście pizzerii (bo gringos po 3 dniach na pustyni marzą tylko o pizzy), jeden bankomat. Targ różności w każdy czwartek. Tuż za miastem wysypisko śmieci, puste domy, na niskich kolczasty trawach powiewają plastikowe torebki, czasem przykucnie baba, by załatwić swoje proste potrzeby. Na północy cmentarz dla ludzi i niebieski autobus z napisem Coca-Cola, na południu cmentarzysko pociągów. Miasto duchów.

Dla nas to tylko kolejne miesce, gdzie można być obrzydliwie szczęśliwym. Tak dobrze jest w gronie interesujących ludzi w lokalnej knajpie przy kominku, fajkach i dzbanku napitku rozprawiać o niesprawiedliwości tego świata, kosmicznej równowadze i krwiopijnym kapitaliźmie. Na chwilę ogrzewać sie wzajemną uwagą w tym zawsze zimnym mieście. Niczym na pomoście usiąść okrakiem na martwej od lat lokomotywie, wypić wino z kartonika i pogapić się na zachód słońca, by potem przy świetle ugryzionego księżyca wrócić wzdłuż torów i zaszyć się w jakiejś lokalnej- lub gringo-enklawie ciepła. A rano kawa z mlekiem, naleśnik, jajecznica lub bułka ze słonym twarogiem, awokado i pomidorem. A wieczorem może na randkę na najlepszą na świecie pizzę z mięsem lamy i dużą butelką wina.



raz skrzydlem cie dotkna juz jestes ich bratem

Wednesday, July 8th, 2009

Pasikonik znowu pieknie napisal. A nawet filmiki pokazal. Uwaga: tylko dla dzieci powyzej 16 roku zycia, bo Wujek Szymon klnie jak pijany szewc. TUTAJ.

A tymczasem na pace ciezarowki przyjechalem autostopem z Pasikonikiem zakurzona droga 300 km z Potosi do Uyuni. Cudowne widoki, gory, zachod slonca na trasie, a potem gapienie sie w gwiazdy i w ksiezyc w pelni, wtuleni bo zimno nieslychanie i sluchanie muzyki. Ale co tam bede opowiadal, te chwile byly tak magiczne, ze nie do opowiedzenia. A zdjecia kiedys tez pokaze.

Mozliwe, ze pojedziemy autostopem na pustynie… Todo es posible.