Archive for the photos category

i’m so sick of this whole digital lifestyle

Wednesday, October 24th, 2012

the best moment of my life are offline

Dziękuję Tacie za skaner. :)

wolisz w dolarach czy peelenach?

Sunday, October 14th, 2012

Najbardziej niebezpieczna jest ta ciekawość. Żeby pójść jeszcze jedną ścieżkę dalej. Co tam jeszcze jest? Wrócić? Zgubiłem się? Nie, jeszcze wiem gdzie idę. I pewnym krokiem pójść w nieznane.

Szamańska legenda mówi, że jak zajdziesz się za daleko w złą ścieżkę, to zobaczysz na swojej drodze dziwnego człowieka. Z pozoru będzie normalny, ale jeśli przyjrzysz się jego stopom i będą one skierowane w kierunku przeciwnym naturze, to znaczy, że się zgubiłeś. Powinieneś z nieznajomym nie rozmawiać, tylko odwrócić się na pięcie i starać się powrócić drogą, którą przyszedłeś.

Czy spotkałem kogoś na swojej ścieżce z odwróconymi stopami? Spotkałem kilku wariatów, którym za bardzo się TO spodobało. Zostałem ich przyjacielem. Przyjrzałem się nie tylko ich stopom (a były one w normalnym kierunku), lecz także ich sercom. Zawsze mieli je po prawidłowej stronie.

Mam nadzieję, że też mnie tak będą wspominać.

Wyjechałem z tego kraju 3,5 roku temu, by przeżyć przygodę. Miałem dużo szczęścia. Trafiła mi się niezła przygoda, NAPRAWDĘ. Wrócić tak teraz byłoby bezpiecznie. Bez przygody. A ja jeśli wrócę, to musi w tym być duży element przygody. A nie tak po prostu, że teraz tu przyjadę i zacznę szukać pracy.

A w gazecie znalazłem w drobnych: “Do oddziału międzynarodowej firmy, pilnie potrzebujemy kogoś szczepionego, kto ma doświadczenie w zarządzaniu Latynosami.” Ale się nie zgłosiłem. Pewnie Agencja Wywiadu albo Jehowi lub Mormoni znów na misje do Am Pd chcą kogoś. Albo na plantacje. Byłem widziałem.

“A straszny ten Twój kraj, tak sucho, tyle pustyni, jak tam można mieszkać.” powiedział Dziadek, którego wojna zagnała przez Iran, Indie, dookoła Afryki do Anglii. “Dziadku, jakie czasy takie przygody”. I śmieję się w duchu, bo wiem, że dziadek kuma i sam by się wybrał, tylko nie ma siły. “Dziadku, przyjedź, pojeździmy Jeepem. Olejemy te cioty z miasta.” “Masz rację wnuczku, nieprzyzwoite są teraz te wczasy na które oni tam jeżdżą i każą sobie tym lokalnym brudasom kelnerować.” “Masz rację dziadku. Nigdy pewnie w ręku maczety nie trzymali.” …i tak możemy godzinami gadać z dziadkiem.

do cyrku
Na zdjęciu mój przyjaciel Marko ubrany na wyjście do cyrku. Ale były jaja. Wrzucę foty innym razem, tylko mi przypomnijcie.

Wpis sponsoruje firma Manitic produkująca fajne designerskie ubrania dla gwiazd. Dziękuję za przysłane gadżety. Proszę o instrukcje obsługi i karty gwarancyjne w pedeefach. 

kącik kulinarny – Sopita de Maní

Thursday, October 11th, 2012

Dziś w kąciku kulinarnym Sopita de Maní, czyli zupa z orzeszków. Generalnie taki rosołek z orzechową miazgą. Mmmmmm, pycha.

sopita de mani

O tym i o innych przysmakach opowiem już za chwilę w Klubie Podróżnika w Gdyńskim Akwarium.

I’ve been on that train before. But I’ll take it one more time. To hang my hat at home.

Saturday, August 25th, 2012

Tam gdzie spotykają się pustynne drogi. Tam gdzie skały rozbijają potęgę oceanów. Na końcu świata i dalej. By wrócić.

Widziałem biedę. Widziałem bogactwa. I wszystko co pośrodku. Te same pytania, obojętnie czy to indianin mający 3 krowy na środku pustkowia, czy też ranczer, który klimatyzowanym jeepem objeżdża swe tereny. Te same pytania.

Mijane za oknem stacje. Mieściny, o których nikt nie słyszał. Zakurzone wioski.

Ile razy można zaczynać od nowa. Ile razy można się żegnać? Ile razy zakładać ciężkie buty?

Czy to się dzieje naprawdę?

To strach przed powrotem do domu, w którym Ciebie mogłoby nie być. To strach przed samym sobą, przed otworzeniem się, przed wybraniem własnej ścieżki.

Jak wam mogę cokolwiek o tym opowiedzieć. O tym co działo się przez te wszystkie lata, gdy mnie nie było. Jak bardzo tego potrzebowałem. Jak ciężko było zrobić to wszytko co zrobiłem. O najtrudniejszej drodze przez pustynię.

I ja też. Czy będę potrafił was zrozumieć. Czy błysk w oku nie jest już zbyt odległy? Czy pęknie mi hartowane by iść przed siebie serce?

Wariaci traktowali mnie jak swojego. A i ja do nich lgnąłem, nie żeby naśladować, lecz żeby wyrobić sobie własną opinię. I spróbować zostać jednym z nich.

Nie idź za mną. Wydreptaj własne ślady.

“Kochał to co robił” – tak mówi się o wariatach. Ale naprawdę niewielu rozumie co to znaczy. Jak bardzo trzeba się temu oddać. Jak dużo poświęcić.

Pielgrzymi pijący wino! Pomyleńcy, co sypiacie 200 dni w roku w namiocie! Utajeni marzyciele! Wracam (choć tylko na chwilę). Czy jest tam ktoś?

kącik kulinarny

Thursday, August 23rd, 2012

[Tarija, Bolivia. grudzień 2011]

Dziś w kąciku kulinarnym stek z winem. Dalszy komentarz zbędny.

Czekam na ohy i ahy w komentarzach.

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

Monday, August 13th, 2012

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest (La Paz) vs San José (Oruro) [2 -1]

The Strongest Bicampeon!

i don’t believe i’m coming back

Sunday, August 12th, 2012
Dziś rano na kalendarz spojrzałem i I w tym momencie przypomniało się mi Że dzisiaj jest już pierwszy Trzeba kupić nowy bilet Bilet Znów na Bankowy trzeba udać się i W kolejce spędzić godziny trzy Zakładam spodnie Zamykam drzwi i jadę po bilet Bilet Możesz wierzyć albo nie wierzyć mi W tramwaju z numerem trzydzieści trzy Siedziałem grzecznie z tyłu Gdy kanar nagle krzyknął "BILET" Bilet Oszołominy odwróciłem się i I w tym momencie kolorowe me sny Spełniły się gdy pokazałem mu swój nowy bilet REF: Bilet, bilet, bilet, bilet Piękny, kolorowy bilet Może być ulgowy może być życiowy lub jednorazowy Z hologramem nowym Mój x2 Mam swoje miasto jak ty A w nim swoich ludzi ojeeee REF: x3 Bilet bilet...[Ztvorki / Bilet]


Dziś rano na kalendarz spojrzałem i
I w tym momencie przypomniało się mi
Że dzisiaj jest już pierwszy
Trzeba kupić nowy bilet
Bilet
Znów na Bankowy trzeba udać się i
W kolejce spędzić godziny trzy
Zakładam spodnie
Zamykam drzwi i jadę po bilet
Bilet
Możesz wierzyć albo nie wierzyć mi
W tramwaju z numerem trzydzieści trzy
Siedziałem grzecznie z tyłu
Gdy kanar nagle krzyknął “BILET”
Bilet
Oszołominy odwróciłem się i
I w tym momencie kolorowe me sny
Spełniły się gdy pokazałem mu swój nowy bilet
REF:
Bilet, bilet, bilet, bilet
Piękny, kolorowy bilet
Może być ulgowy może być życiowy lub jednorazowy
Z hologramem nowym
Mój
x2
Mam swoje miasto jak ty
A w nim swoich ludzi ojeeee
REF: x3
Bilet bilet…[Ztvorki / Bilet]

http://kukus.wrzuta.pl/audio/8rkJ7ORwvC2/ztvorki_-_bilet


W Polsce 21 września – 21 oktubra. w planach 3miasto, Warszawka, Krak

Przy tej okazji, chciałem opieprzyć swoich znajomych, że mimo, że siedzę tu ponad 3 lata, to tak niewielu z nich chciało mnie odwiedzić. Zamiast tego rodzili dzieci, wymieniali samochody i jeździli na Majorkę. Wstyd mi za Was!

Jeżeli ktoś chce zaprosić mnie na prelekcje na tematy życiowe, to moja odpowiedź brzmi: daj mi majka, miejsce i wpuszczaj ludzi.

Boję się, że pęknie mi serce.

w szpitalu

Saturday, August 11th, 2012

el kosmito en hospital

benzyny znowu nie dowieźli

Tuesday, July 24th, 2012

gas

zadzwoń do mnie!

Sunday, July 22nd, 2012

phone

meanwhile in la paz

Friday, July 13th, 2012

image

dawali czasem czadu, czyli w trampkach przez pustynię

Sunday, July 8th, 2012

cholita

w trampkach przez pustynię

Przypominam o fotografii cholity z browarem w słusznej sprawie.

[making of cholita]

w słusznej sprawie

Wednesday, June 27th, 2012

cholita z browarem

Na peron4 nie pisuję, bo moje teksty nie spełniają ich wysokich norm jakościowych i obyczajowych. Ale znamy się i od czasu do czasu pozdrawiamy. Poza tym podsyłają mi od czasu do czasu takich co dla nich pisują.

No ale w słusznej sprawie się z nimi zbratałem i wystawiam powyższe zdjęcie na aukcję charytatywną. Zdjęcie wyślę z Boliwii z kilkoma słowami pozdrowienia.

Szczytna idea to pomoc szkole w Jharkot w Nepalu. A licytacja już teraz przebiega całkiem nieźle. :)

Dzięki za udział w akcji!

where do you see yourself in 10 years?

Thursday, June 21st, 2012

In 10 years I see myself, as a guy who has it all figured out. A guy who’s seen it all from all different perspectives. A guy who made it all the way to the tops’ top. A guy like no other. Smart, successful, often cynical. The guy you don’t argue with. The guy who knows the shit. The guy who figured out the game and played it a nasty way. The guy with a long history of failures. The guy who tried many times and finally succeed. That’s me, fuckers. And who are you?


A tymczasem włamaliśmy się(?) na dach biura. Szykujemy przyczółek. Granatniki, ciężkie karabiny maszynowe, lornetki, paczki z chrupkami.Czas pokazać wszystkim kto ma najlepszy skuter w mieście.

weekend w Quime

Sunday, June 10th, 2012

image

image

image

Hostal Rancho Colibri in Quime, Bolivia, the best place to stay.

pojeździłem ostatnio

Monday, May 28th, 2012

Luis w odwiedzinach, Quime, Cochabamba, La Paz, tzw. Death Road, Coroico

luis

quime

quime

quime

la paz

death road

death road

death road

death road

death road

czasem taki anioł samotny zapomni dokąd ma lecieć i wtedy całe Bieszczady mają szaloną uciechę

Wednesday, May 9th, 2012

Pytają mnie ile tu jeszcze planuję zostać. Niemal codziennie mnie pytają. A ja nie wiem. I trochę się boję. Bo każdego dnia więcej we mnie wariata.


więcej o tym panu

wali się świat jak dobrze że nie mój

Tuesday, May 8th, 2012

piszą do mnie. różni do mnie piszą.

“chciałbym zrobić coś ze swoim życiem, ale nie mam jaj”

“hej, nie znam cię, ale będę za 2 tygodnie w La Paz, może się spotkamy”

“szymek, my też tęsknimy jak cholera jasna”

“mamy 94 lata, jesteśmy z żoną na emeryturze i chcemy zmienić kraj na tańszy. nie wie pan jakie są ceny nieruchomości w peru?”

“jesteśmy nowym serwisem o podróżach, chcemy mieć więcej czytelników niż peron, może jesteś zainteresowany współpracą? w zamian wrzucimy twój tekst na naszą stronę”

“ps. fajne zdjęcia”

“wpis, który ostatnio wrzuciłeś bardzo przypomina mi to co pisałeś w 2008 pracując w korporacji, czy czujesz się podobnie zdołowany i twoje życie nadal nie ma sensu?”

A niech se piszą.

curva peligrosa*

Monday, May 7th, 2012

Mylisz się, jeśli myślisz, że było mi łatwo. Zamknąć, spakować, wyjechać, przestać płacić podatki. Iść samemu, oglądać, zwiedzać, poznawać, mieć motywację. Poznać, pokochać, polubić. Nauczyć, posmakować, przyzwyczaić. Zostać.


Uwaga! Ciężkie maszyny pracują na drodze. A poza tym wybuchy.

* niebezpieczny zakręt

you had me at hello

Sunday, May 6th, 2012

znowu zakładasz śmieszne swetry
a ja patrzę na to i się śmieję

wciąż jesteś zagadką

la cumbre

Saturday, May 5th, 2012

Do gór trzeba mieć szacunek. Ośnieżone przez cały rok szczyty są symbolem potęgi natury.

Prawie każda wycieczka za miasto to otarcie się o ich potęgę. Przełęcze na prawie 5000 m n.p.m. to obowiązkowy przystanek. W wietrze i zimnie skrapia się ziemię spirytusem. Żeby podróż przebiegła pomyślnie.

on the weekends we try to get our share of excitement and of fresh air

Friday, May 4th, 2012

Zakurzone miasteczka gdzieś na skraju cywilizacji. Bez zasięgu. Wolę was niż wszystkie złote tarasy i wiszące ogrody.

zderzenia ze światem

Thursday, May 3rd, 2012

To zaczyna się wcześnie. Te ciągłe zderzenia ze światem. Zderzenia z dziwnym, niezrozumiałym, obcym.

Gdy jesteś dzieckiem wszystko postrzegasz w ten sposób. Każda sytuacja jest nowa, każda osoba jest zagadką.

Potem to zanika. Zachowania, charaktery i sytuacje stają się bardziej znane i zrozumiałe. Zaczynasz w tej wielkiej układance dostrzegać wzory, schematy, powtarzające się koncepty.

Z czasem zanika chęć poznawania.

Kosmito

Thursday, April 26th, 2012


@demotywatory.pl

Update 2012-04-28: no to mogę dopisać do CV: “demot na głównej”! dzięki! :)

bardzo mało czasu na poezję

Saturday, April 14th, 2012

Po pierwsze przyjechała rodzina, siostra Gabichy z mężem i z 2 małych dzieci.

Po drugie, kupiliśmy samochód, więc pojechaliśmy do Copacabany go poświęcić.

Po trzecie, miałem 31 urodziny, więc wybraliśmy się z Markiem (niemieckim mężem siostry Gabichy) na 3 dni w góry pochodzić po pradawnych szlakch Inków.

Na Święta Wielkanocne uciekliśmy z miasta do Coroico.

A poza tym fondue.